Wiarygodność zbiórki potwierdzona
Stwardnienie rozsiane zabiera mi wszystko
Mam na imię Ryszard. Już od dziecka uwielbiałem sport. Uprawiałem judo przez 10 lat, ale nie tylko ono był moim ulubionym sportem - koszykówka czy jeżdżenie na rowerze. Odrywał mnie od problemów życia codziennego, które mnie nie oszczędzało. Gdy byłem dzieckiem moja mama zachorowała na stwardnienie rozsiane. Choroba tak postępowała, że nie była w stanie się mną zajmować. Zostałem umieszczony w domu dziecka. Po opuszczeniu murów sierocińca, aby pomóc jej finansowo i zarobić na swoje utrzymanie, podjąłem pracę jako tapicer. Sądziłem, że dzięki aktywnemu trybu życia mnie stwardnienie rozsiane nie dosięgnie. Niestety w wieku 30 lat zaczęły się moje problemy zdrowotne. Zaburzenia równowagi, ból w piętach, kolanach, potem w całych nogach. Trafiając do szpitala na badania, już wiedziałem, co to znaczy. Bardzo dobrze pamiętałem, jak choroba w niesamowicie szybkim tempie rozwijała się u mojej mamy. Diagnoza lekarz – stwardnienie rozsiane. Zamiast biegać poruszam się na wózku inwalidzkim. Ze względu na bariery architektoniczne moje spotkania z gronem przyjaciół są ograniczone – kontaktujemy się przez telefon. Moim marzeniem jest grać w koszykówkę na wózku. Dzięki ludziom o dobrych sercach udało nam się zebrać wspólnie na wózek. Niestety cały czas potrzebuję na rehabilitację oraz sprzęt do ćwiczeń. Wierze, że wspólnie uda nam się zebrać środki na rehabilitację oraz sprzęt, abym cały czas mógł być aktywny. Ryszard